W piątek, 26 lutego br., w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Stefana Żeromskiego w Zakopanem odbyło się spotkanie z poetą Wojciechem Kassem zatytułowane „Przestwór. Godziny”. Spotkanie poprowadził Krzysztof Kuczkowski, poeta, redaktor naczelny dwumiesięcznika literackiego TOPOS, którego wiersze mieliśmy okazję wysłuchać w naszej bibliotece w zeszłym roku.
W piątek, 26 lutego br., w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Stefana Żeromskiego w Zakopanem odbyło się spotkanie z poetą Wojciechem Kassem zatytułowane „Przestwór. Godziny”. Spotkanie poprowadził Krzysztof Kuczkowski, poeta, redaktor naczelny dwumiesięcznika literackiego TOPOS, którego wiersze mieliśmy okazję wysłuchać w naszej bibliotece w zeszłym roku.
Przypomnijmy, że Wojciech Kass to urodzony w 1964 r. w Gdyni poeta i eseista. Od 1997 r. pracuje w Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu na Mazurach. Opublikował m.in. tomiki: Do światła (1999), Jeleń Thorwaldsena (2000) – za które otrzymał nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny i nagrodę Stowarzyszenia Literackiego w Suwałkach, Prószenie i pranie (2002), 10 Gedichte aus Masurenland (2003), Przypływ cieni (2004), Gwiazda Głóg (2005), Pieśń miłości, pieśń doświadczenia (z Krzysztofem Kuczkowskim) (2006), Wiry i sny (2008) oraz 41 (2010). W 2012 ukazała się publikacja pt. Czterdzieści jeden. Wiersze i glosy. W 2014 kolejny tomik Ba!, a w 2015 Przestwór. Godziny.
Jak pisze o poecie publicysta i krytyk literacki Leszek Żuliński: „Wojciech Kass ma świetny okres swojej weny. Jego poprzedni, niedawno wydany tomik pt. Ba! to był popis wysokiego lotu. I oto mamy nowy zbiór wierszy Kassa wydany w tej samej serii „Biblioteka «Toposu»”. Przestwór. Godziny przynosi nam 45 nowych wierszy. Bardzo „skupionych”, bardzo introwertycznych. Te wiersze, pełne konkretu i reizmu, są tak naprawdę schodami w sztolnię „duchowości”. Ona tutaj staje się główną bohaterką. U Kassa poesis dzielnie walczy o swoje. Ale na co dzień ono kroczy po ziemi. I jak to wszystko w sobie poukładać? Piękny jest ten wiersz o matce (Do wyjścia), która porusza się po świecie do cna zreifikowanym, stąpa w gąszczach realu uprzedmiotowionego aż do banału, ale jednak zadaje sobie pytanie: Dokąd ja chcę wyjść, synu? Otóż to! Te wiersze są udekorowane scenerią codzienności. Tak zwanym zwykłym życiem, drobiazgiem, konkretem, nawet banałem. Ale właśnie one temu drobiazgowi, konkretowi, banałowi stawiają pytania. Z tej powodzi niby-drobiażdżków, którymi wypełnione są te wiersze stale wyłania się tama jakiegoś agnostycyzmu, na który poeta rusza jak Don Kichot na wiatraki. One mielą chmury, a on chce oderwać się od ziemi – którą zresztą kocha, której każdy szczegół chce ucapić w kolejnym wierszu – żeby zrozumieć, jak to wszystko wygląda z tamtej strony. Te wiersze są nagłym atakiem metafizyki niemal nachalnie obecnej w każdym drobiazgu.”
Źródło: Leszek Żuliński „Atak metafizyki”, Latarnia morska 09 października 2015r.